Rzeź Wołyńska. Ks. Isakowicz-Zaleski: Prezydent składa deklaracje bez pokrycia
DoRzeczy.pl: Zmowa milczenia o tej zbrodni musi być przerwana. Nie spocznę, dopóki nie odnajdziemy ostatniego miejsca pochówku ofiar rzezi wołyńskie – powiedział premier Mateusz Morawiecki podczas uroczystości Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej. Natomiast prezydent Andrzej Duda podkreślił, że prawda musi być jasno i mocno wypowiedziana. Jak ksiądz ocenia wystąpienia rządzących?
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: Po raz pierwszy od 30 lat, czyli od chwili, kiedy Polska odzyskała niepodległość oraz Ukraina też jest niepodległa, na tego typu uroczystościach był prezydent RP, premier i po raz pierwszy ambasador Ukrainy. To jest rzecz niebywała. Jednak niestety słuchając pana prezydenta, odnoszę wrażenie, że dalej nie rozumie, o co chodzi w tej sprawie.
Dlaczego?
Ponieważ składa deklaracje, które są kompletnie bez pokrycia. To samo mówił podczas kampanii wyborczej w 2015 roku, czego byłem świadkiem. Podobnie w 2020 r., a przez to siedem lat tak naprawdę nic nie zrobił. Najważniejszą sprawą, o którą dopominają się rodziny, są pochówki ofiar. Prezydent na ten temat nie zabiera głosu na Ukrainie, ale również nie podejmuje działań. Bardzo negatywnie było odebrane przez rodziny – bo słyszałem komentarze – gdy prezydent powiedział, że mamy „ważyć słowa”. To jest taka zawoalowana pogróżka. Mamy uważać, co mówimy, nie mamy sprawiać wrażenia, że domagamy się pochówku ofiar. Natomiast podczas samych uroczystości, prezydent najpierw nie chciał podejść do rodzin, ostatecznie udało się, żeby podszedł, po czym powtórzył to wobec mnie i innych osób, że mamy ważyć słowa. Trzy razy, to powiedział. Nie rozumiem tego. Czyli co, mamy milczeć?
W takim wypadku przemówienie premiera Morawieckiego wydaje się mocniejsze.
Zgadza się, chociaż trzeba podkreślić, że te słowa już padały i to wiele razy. Nigdy jednak nie było przełomu. W kuluarach było również krytykowane łączenie przez prezydenta Dudę sprawy ludobójstwa i pochówków z nadaniem PESEL-u Polakom na Ukrainie. Jeżeli jest taka wola prezydenta Ukrainy, to tak, ale nie ma to nic wspólnego z pamięcią o Kresach Wschodnich. Zaczyna to wyglądać jak targ. Siedźcie cicho, a my nadamy Polakom mieszkającym na Ukrainie PESEL. Przecież nie w tym jest rzecz.
A jak uroczystości wyglądały z perspektywy Kościoła?
Jako ksiądz z żalem muszę stwierdzić, że nie było księży biskupów. Zupełnie jakby zniknęli z przestrzeni publicznej. Nie było nawet biskupa polowego i przykro mi to mówić, ale on bierze za to pensję, dlatego jak może zlekceważyć sobie taką uroczystość? Nagle z jednej strony mówimy o zrywaniu zmowy milczenia, a z drugiej nawet kościół katolicki, nie tylko, że zakłada tę zmowę, to dokłada nieobecność? Owszem była Msza, modlitwy kapelanów wojskowych oraz rabina wojskowego, co było piękne. Ale dlaczego biskupi nie zabrali głosu? Dlaczego nie było przesłania do pojednania? Szkoda, że tego zabrakło.
Wydawać się mogło, że mamy idealny czas do pojednania, do załatwienia tej sprawy. Polska bardzo pomaga Ukrainie, a jednak z księdza perspektywy jest inaczej.
Sytuacja wygląda tak, że strona ukraińska nie chce, a polska strona nie upomina się, nie walczy o sprawę. Ani teraz, ani wcześniej, gdy nie było wojny. Kto ma to zrobić za nas? Przecież nie Amerykanie, czy Chińczycy. Dzisiejsze wystąpienia zawierały słowa, które padały już wiele razy, ale nigdy nie zostały spełnione. Dalsze obiecywanie nie ma już najmniejszego sensu, a prezydent chyba nie rozumie, w czym tkwi problem.
Czyli przez niemal siedem lat nie ma postępów w tej sprawie?
Po rządach SLD później PO-PSL, wiele osób – wśród nich byłem ja – uważaliśmy, że wreszcie coś się zmieni. Przyjdzie do władzy partia polityczna, która ma na sztandarach prawdę historyczną. Partia ma na sztandarach walkę o pamięć o Żołnierzach Wyklętych, Powstania Styczniowe, Obławę Augustowską. Bardzo dobrze, trzeba o tym pamiętać. Ale jednocześnie PiS nie spełnia obietnic. Osobiście byłem na wiecu wyborczym pana prezydenta Andrzeja Dudy w 2015 roku, a dokładniej przed drugą turą, kiedy pan prezydent szukał głosów. Wręczyłem mu list od rodzin kresowych, gdzie był apel o sprawę pochówku, a prezydent powiedział, że zajmie się tym, leży mu to na sercu. Jednak nic nie zrobił. Jak może mówić, że teraz coś zrobi? Gdyby PiS siedem lat temu podjęło działania, dziś bylibyśmy w innym miejscu. Byłem na podmurowaniu kamienia węgielnego pod pomnik Andrzeja Pityńskiego „Rzeź Wołyńska”. To było w małej wiosce Jarocin na Podkarpaciu, gdzie było bardzo dużo ludzi i gdzie wielokrotnie padały pytania: dlaczego tego typu pomniki muszą stawiać sami ludzie? Dlaczego państwo polskie abdykowało w tych sprawach, zrzuciło wszystko na rodziny, jakby państwo nie chciało tego? Dlatego w tym roku obchody są społeczne, a pan prezydent nie wziął patronatu. Jednak presja społeczna spowodowała, że w ostatniej chwili zaczęto organizować obchody. To było przykre, bo każdego roku rodziny mogły zabrać głos, a w tym roku im tego zabroniono. Obecna władza nie rozumie, w czym jest problem. Szkoda…
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.